niedziela, 13 maja 2012

wąsate YARD SALE / LOST in TRANSLATION


Dzisiaj w Soho Factory miało miejsce Mustache Yard Sale vol. 7 - aaaach, jak żałuję, że nie dane mi było tam być - ale z drugiej strony, może to i dobrze, bo mój portfel zamieniłby się pewnie w czarną dziurę! Premiera JC Play (dostępne na stronie High Life) zainteresowała mnie szczególnie - gruuuuube podeszwy, mmm!
Niewątpliwie dało się na miejscu zaobserwować jeszcze więcej ciekawych rzeczy, godnych uwagi i pustoszących kieszeń... ;)
Ja natomiast wciąż urzęduję na mazurskich terenach, zagubiona w znaczeniach i wiecznie poszukująca słów, początkująca tłumaczka w iście idyllicznej sytuacji jeśli chodzi o translatorską robotę - izolacja, cisza, spokój, stos papierów i kawa. Pochylając się dziś nad tekstem medycznym i przekopując wirtualną łopatą Internet w uporczywym poszukiwaniu idealnego słowa zdałam sobie sprawę, że ta sama nieustępliwość i niemal szpiegowskie trzymanie się wyniuchanego tropu charakteryzuje mnie również wtedy, gdy szukam w cyberprzestrzeni jakiegoś ciucha lub dodatku. A może pójdę jeszcze dalej i założę, że tłumaczenie ma coś wspólnego z modą? W końcu to coś w stylu ubierania słów w nowe znaczenia, umiejętność dobierania odpowiednich dodatków, by stworzyć kontekst i oddać pierwotną treść. Wszystko musi tworzyć spójną całość, być skrojone na miarę sensu oryginału i jednocześnie być sztuką, nie tylko mechaniczną czynnością przekładu, ale sztuką stworzenia czegoś nowego, czegoś co już jest, co już ktoś wymyślił i powiedział, ale jednak czegoś co będzie w inny sposób, bo w innym języku tj. w innym kodzie kulturowym, w innej rzeczywistości językowo-kulturowej, intrygujące równie mocno, lub jeszcze bardziej niż oryginał. Przynajmniej ja tak postrzegam sztukę translacji. Myślę, że z modą może być podobnie... W sumie to taka materia jak słowa - ktoś je już kiedyś powiedział, ale używając ich w innych kontekstach, innych sytuacjach, przekładając je na swój indywidualny język emocji, możemy wyrazić nimi coś osobistego = coś oryginalnego! Asymetryczne spódnice, pióra, azteckie motywy - wszystko już było i powraca, a mimo to wciąż reaguje się na to, jak na coś nowego, innowacyjnego! 
Zagalopowałam się i brnę w swój chory świat, w którym ze słów szyje się koktajlowe suknie, a więc brykam stąd!

Acha, jeszcze jedno... zauważyłam, że dzisiaj masowo reagowano m.in. na Facebook'u na najnowszy KRZYK (moim zdaniem rozpaczy, albo coś w stylu wołania o pomoc - pogotowie modowe! hehe...) tzw. mody. A mianowicie : (be prepared...)



Bez komentarza!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz