sobota, 30 czerwca 2012

TOO short summer

Wreszcie lato w konkretnym wydaniu, totalna smażalnia. Pewnie, że to męczące, ale lato w naszym cudownym kraju jest tak krótkie, że - moim zdaniem - grzechem jest narzekać na słońce (z czym ludzie startują już po pierwszych dniach wiosny, ech...) i na tę odrobinę "patelni" jaką nam urządza na żywca.
Zdecydowanie należę do osób ciepłolubnych, uzależnionych od wzmożonej dawki promieni słonecznych. Wbrew pozorom nie jestem jednak maniaczką opalania (a już tym bardziej  nie solary), po części dlatego, że jest to dla mnie nudne i męczące (wolę skorzystać z tego przy okazji innych czynności), ale głównie z powodu mojej cery, bladej, jak to zwie moja babcia - "jak krew z mlekiem", i usianej, jak ja to nazywam - konstelacjami pieprzyków i znamion (pewnie taki cudny efekt uboczny Czarnobyla, hehe... - acha, żeby nie było, bardzo lubię swoje popieprzenie!!). Zresztą, ta alergia na opalanie to na pewno tylko na korzyść dla jakości skóry (jakoś nie mam ambicji, by po latach miała jędrność pergaminu).

Wracając jednak do letniego wątku... Zaledwie lato się rozpoczyna, a już za nim tęsknię. W sumie to chyba najbardziej lubię czas oczekiwania na nie, późna wiosna... Wtedy już wiem, że zaraz, że tuż tuż, już idzie, będzie upalnie! A gdy już nadejdzie, to radość w parze z nostalgią, już wiem, że minie jak każde inne, niesłychanie szybko, a potem już tylko zima, zima, zima... Bo jesień też krótka, i rzadko złota i ciepła. Od razu zaspy, ocieplane buty, szaliki i czerwone dłonie. Brrr! Wiem, wiem, może to nienormalne, ale to chyba tak ze wszystkim jest, ze wszystkim co kochamy. Jeszcze jesteśmy razem, jeszcze nikt nie odjechał, a już tęsknimy.

Ale koniec smutów, bo zaraz wpędzę się w totalną melancholię i co gorsza - w refleksyjne przemyślunki. Przejdźmy do rzeczy! Wróćmy do lata, słońca i szortów.

Et voila! Oto one, w pełnej krasie, shorty diy zapowiedziane w poprzednim poście. W tle Wisła piękna, brudna i szeroka. U mego boku wierny towarzysz pies bojowy (bo się wszystkiego boi...) - Maszka, chodząca na pazurkach ucieleśniona trwoga, wyratowana ze schroniska. No i ja, w samodzielnie sporządzonych szortach. Szykujemy się do abordażu! Aye!



















Shorts - Levi's, DIY ; top - Pull&Bear ; shoes - Nine West ; hat - Vans ; necklace - Accessorize ; bracelet - Zara ;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz